— Hej. Wstawaj.
Nie ma mowy.
— Susie, jest godzina szósta czterdzieści.
Nie przekonałaś mnie jeszcze.
— Wstawaj leniu jeden.
Nie chce mi się.
Poczułam, że ktoś zakłada mi słuchawki. Lekko
uchyliłam jedno oko, ale i tak. Nie zdążyłam ich wyjąć.
Obudziło mnie Forgotten puszczone
na maksymalną głośność.
Zerwałam się z
łóżka niemal natychmiast. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na dziewczynę
siedzącą na krześle. Uśmiechała się niewinnie. Jasnobrązowe loczki dzisiaj
miała rozpuszczone.
— Nataszo Katrino Delson. Jesteś martwa — szepnęłam.
— Wiem, że nie. Zaraz będziemy musiały się zbierać,
więc won do łazienki — odparła.
— Jesteśmy już spóźnione? Co w ogóle robisz u mnie w
domu?
— Nie jesteśmy spóźnione, ale jeśli nie wyjdziemy w
przeciągu pół godziny, spóźnimy się. Siedzę u ciebie w domu, bo mogę — odparła
wesoło.
Chcąc nie chcąc poszłam do łazienki, biorąc po
drodze jakieś ubrania. Po kilkunastu minutach wyszłam, ubrana w czarne spodnie
z podwyższonym stanem i koszulkę (jak nazwała Natasza – top crop).
— Wreszcie wyglądasz jak człowiek! A teraz lecimy,
zjesz po drodze. — Złapała mnie za rękę i wywlekła z pokoju. Zdołałam tylko
zgarnąć torbę na ramię z książkami.
— Hej i pa! — zawołałam do taty siedzącego w kuchni.
Po czym wybiegłam z domu.
— Chodź tu szybciej! Spóźnimy się!
— Mamy jeszcze dużo czasu, spokojnie zdążymy —
ziewnęłam.
A jednak się spóźniłyśmy. Już siedziałam w ławce z
Tati, ale i tak. Chociaż, minuta spóźnienia jak na mnie to niewiele.
Ale jednak zawsze coś.
Nuciłam pod nosem Lullaby, zespołu
Nickelback. Blondynka wybijała rytm tego utworu. Od zawsze tak robiłyśmy,
często bezwiednie – gdy jedna zaczynała swoje, druga dołączała. Kiedy
siedziałyśmy z Taszą i Ines, trzymając instrumenty, często kończyło się na tym,
że grałyśmy całą piosenkę. Niekoniecznie akurat tę.
— Williams! Bennington! Spokojniej tam!
— Dobrze, pani Hopeless — wymamrotałam. Nauczycielka
uczyła niemieckiego, którym od zawsze gardziłam. Cóż... każdy lubi, co lubi,
ale wolę inne języki.
— W sumie to zagrałabym coś — westchnęła cicho
Williams.
— W sumie to chyba i ja bym zagrała. Jak myślisz,
czy z Nataszą zdołam namówić całą resztę na zabrania czasu na jedną piosenkę? —
zastanawiałam się.
— Powinno ci się udać. Póki co nie mają żadnych
tras, nie?
— Przecież ledwie wrócili z Europy — zauważyłam. — A
najbliższy koncert mają za sześć dni, w dodatku na drugim krańcu Los Angeles.
Nie, raczej na pewno uda nam się zagrać, zanim w sierpniu wyjadą.
Reszta lekcji minęła nam w ciszy.
— Ale to jest trochę dziwne. I nie ma sensu.
Szłam wraz z dziewczynami przez szkołę. Tak się
złożyło, że w czwórkę zostałyśmy wezwane do Floodhollow. Ines najmniej się
martwiła. Włosy w odcieniu jasnego blondu związała w kucyka. Jej błękitne
tęczówki spoglądały na sufit, lekko zmrużone. Często żartowałyśmy, że mimo
długiego życia w Ameryce, nadal zachowywała się po polsku, czasami nawet
mimowolnie przechodząc na ojczysty język. Wtedy tylko ja i Natasza ją
rozumiałyśmy, bo obie uczyłyśmy się Polskiego od kilku lat. Na własną rękę.
— Ines, wiesz doskonale, że nie możemy nic
powiedzieć — westchnęła Natasza. Zaczęłam mimowolnie nucić I'll Be Gone.
— A ta znowu! Zaraz mnie coś trafi! — jęknęła Tati.
— Jak tak dalej pójdzie to wkradnę się im do studia i sama przesłucham dziś
całe Living Things. Ines, idziesz ze mną?
— Jeszcze się pytasz? Nie wytrzymam do jutra! —
ożywiła się.
— Nie radziłabym — powiedziałam. — Nie możemy
wam powiedzieć nic, a zostało tylko kilkanaście godzin. Wytrzymacie.
— Susie, ja wiem, że wy dwie już słuchałyście całą
płytę. Ale my? My tu się męczymy! — wymamrotała Tatiana.
Miałam już coś powiedzieć, ale nie zdążyłam.
— W sumie, to tak, słuchałyśmy. Ale co z tego?
Wolałabym móc to przeżywać jak wy — wyznała Tasza.
— To było mówić od razu! Może mógłbym wtedy spać, bo
twoje rozmowy z Susie, Ines, Tatianą i Klarą potrafią dobijać. Szczególnie, gdy
dobierasz się do gitar, lub zaczynacie śpiewać o północy. — Usłyszałam czyjś
wywód. Zatrzymałam się w miejscu, Natasza też.
— Wiesz, zgadzam się. Czasem to denerwuje. Rozmowy w
środku nocy? Rozumiem wiele, ale bez przesady. — I znowu. Tym razem obie
się odwróciłyśmy. Położyłam ręce na biodrach. Cała szóstka, tata, Brad, Rob,
Mike, Joe i Dave, stali przed nami.
— No ale powiedzieć to się nie dało? —
spytałam.
— No niby dało, ale woleliśmy zachować to jako
niespodziankę.— Rob się uśmiechnął.
— I tutaj się wyłożyliście. Od przedwczoraj po
szkole chodziły plotki, że się pojawicie! — westchnęła Tati. — Więc
zaskoczeniem dużym to nie było...
— ... bardziej lekkim znudzeniem. Gdzie my jesteśmy,
tam i wy się ryjecie. A podobno nie plagiatujecie! — zauważyła Ines. — A swoją
drogą, po co jesteście tu, u nas w szkole?
— A to na razie zostanie tajemnicą, tak jak to,
kiedy ostatnio Brad się mył — powiedział tata.
— Ej! — oburzył się Delson. — Ja się myję!
— I teraz, tato, pogrążasz się bardziej —
stwierdziła współczująco Natasza.
Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem.
---------
ok.
kolejny rozdział
dacie znać, co sądzicie, w komentarzach? czy coś
pozdrawiam,
zoe k